Codzienność z zaburzeniami psychicznymi
Choć większość obserwujących moje media społecznościowe i czytelników mojego bloga wie, kim jestem, z czym się zmagam i dlaczego to wszystko robię… Chciałabym odświeżyć i przedstawić to nowym czytelnikom. Jak zmieniła się moja codzienność?
Czy moja codzienność się zmieniła?
Kilka razy o tym wspomniałam – moja codzienność została podporządkowana zaburzeniom, których doświadczam. Chociaż wiem to od kilkunastu miesięcy, to ostatnio poświęciłam dłuższą chwilę na zastanowienie się, dlaczego wszystko podporządkowałam leczeniu depresji i jak się później okazało… innych zaburzeń. W sumie to z tym pytaniem chodziłam przez kilka dni.
Dlaczego depresja pochłania codzienność?
Doszłam do wniosku, że nie ma jednego powodu, który określiłby, dlaczego postanowiłam wszystko podporządkować depresji. I nie do końca było to tak, że powiedziałam sobie: „od dzisiaj całe moje życie koncentruję na zaburzeniach psychicznych”. To wszystko raczej zadziało się w sposób stopniowy. Choć na swoich profilach społecznościowych wypunktowałam pięć powodów, to tutaj chcę je rozszerzyć, bo nic nie jest zerojedynkowe. Nawet te powody.
Po pierwsze – było to, coś nowego w moim życiu. Mimo, że na co dzień zmagałam się z dolegliwościami, to nazwanie tego było znaczące w moim życiu. Był to przełom. Przestałam zaprzeczać swoim dolegliwościom, problemom. Idąc do psychoterapeuty, a następnie psychiatry przestałam walczyć ze wszystkimi wokół. Zaprzestałam również walki z samą sobą. Przestałam udawać i udowadniać innym, że wszystko jest okej.
Nazwanie swoich problemów jest ogromnym krokiem naprzód. Zaczęłam więcej czytać na tematy związane z zaburzeniami depresyjnymi, neurobiologią. Zaczęłam się interesować tym, jak działa ludzki mózg i jak działają leki psychiatryczne.
Po drugie – zaczęłam intensywnie swoje leczenie, bo od dwóch godzin psychoterapii w tygodniu. Początkowo psychoterapia była dla mnie trudnym doświadczeniem. Nazwałabym je nawet traumatycznym. Nie trafiłam najlepiej na początek z psychoterapeutą, nie dogadywaliśmy się i to bardzo. Bałam się chodzić na psychoterapię – bałam się oceny, bo ona się pojawiała. Bałam się również mówić o myślach samobójczych, bo nie raz komunikaty odnośnie powiadomienia pogotowia ratunkowego wydawały mi się grożeniem palcem. To spowodowało, że przestałam o nich mówić na terapii. Tak, miejsce, które powinno być bezpieczną przestrzenią dla mnie, było czymś, czego się obawiałam. Po czasie zmieniłam psychoterapeutę i jest świetnie. Natomiast po każdej sesji terapeutycznej myślę o tym, o czym rozmawialiśmy z psychoterapeutą, analizuję.
Po trzecie – bardzo się przejęłam faktem, że choruję na depresję, leczę się psychiatrycznie i chodzę na psychoterapię. W początkowym okresie bardzo bałam się pójścia do szpitala. Uwierzyłam we wszystkie mity i bałam się stygmatyzacji. Kryłam się przez kilka tygodni, że podjęłam się leczenia. W okresie ujawniania tego, że się leczę doszłam do wniosku jak bardzo mało wiemy odnoście zaburzeń psychicznych, jak bardzo boimy się o tym rozmawiać, a nawet słuchać.
Po czwarte – założyłam po kilku miesiącach bloga. On pochłonął większość mojego życia, stał się moją codziennością. Do tej pory jest moim najlepszym i największym projektem w życiu. Niektórzy ostrzegali mnie przed tym, że depresja stanie się całym moim światem, że jeszcze bardziej będę się na niej skupiać. Problem w tym, że uciekałam od niej bardzo długo… Okres założenia bloga, był czasem, w którym fakt doświadczania zaburzeń depresyjnych został przeze mnie zaakceptowany. Zaburzenia psychiczne, których doświadczam, przestały być dla mnie tematem tabu. Nadały kierunek mojego kształcenia i zdobywania umiejętności.
Po piąte – psychoterapia ma ogromny wpływ na mnie i na moją codzienność (w pozytywnym znaczeniu). Jak wspomniałam już wyżej, analizuje swoje sesje terapeutyczne. Idę przez swoje życie bardziej refleksyjnie. Nauczyłam się zauważać gorsze momenty i o nich informować. Rozpoznaje swoje mechanizmy, których nauczyłam się w ciągu swojego życia. Potrafię je nazwać, że są dla mnie dysfunkcyjne i muszę nad nimi pracować. Staram się pisać dziennik, a to powoduje, że koncentruję się na sobie – swoich odczuciach, zachowaniach i myślach. Psychoterapia daje narzędzia, z którymi pracuję na co dzień. Zarówno osobiście jak i społecznie. Inaczej podchodzę do codzienności, do drugiego człowieka i do siebie.
Diagnoza zmieniła moją codzienność
Niezależnie od tego, czy prowadziłabym bloga czy nie. Diagnoza zmieniła moje życie. Zmieniła moje podejście do siebie. Zdecydowanie nie stało się to wszystko dla mnie obojętne. Początkowo myślałam, że świat mi się zawalił, ale nie. Doznałam kryzysu, który był przełomem do lepszego życia. Bardziej świadomego i odważnego życia.
Moja codzienność nierzadko jest inna niż osoby zdrowej. Bardzo często inaczej postrzegałam i postrzegam świat niż mój partner, rodzina czy znajomi. Każdy postrzega świat na swój sposób – to jest pewne. Jednak nie każdy planuje swoją śmierć, dokonuje aktów autoagresji na swoim ciele i nie każdy potrzebuje wsparcia farmakologicznego.
Codzienność, która wygląda jak każda inna jest otoczona cierpieniem, bólem egzystencjalnym, fantazjami odnośnie śmierci, często błędnym spojrzeniem na samą siebie. Choć tak naprawdę nikt nie zobaczy mojego świata, tak samo jak ja je widzę. Nikt nie poczuje tego wszystkiego jak ja czuję… Może spróbować to zobaczyć i zrozumieć, jak wygląda codzienność osoby doświadczającej zaburzeń psychicznych.
Stąd codzienność, moimi oczami…
Chcę się podzielić tym, jak wygląda świat widziany przeze mnie.
Najnowsze komentarze