Potrzebuję psychoterapii i farmakoterapii

Zaczynając terapię myślałam, że pójdzie szybko. Chciałam wszystkim dookoła udowodnić, że jej nie potrzebuję, że dam sobie radę. Zaczynając leczenie wszystko się posypało i przez półtora roku miałam duży problem z codziennym funkcjonowaniem. Wiele się zmieniło od tego czasu. Dzisiaj wiem i potrafię zaakceptować fakt, że potrzebuję psychoterapii i farmakoterapii.

Najtrudniej jest się przyznać przed samym sobą

Wydaje mi się, że to jest najtrudniejsze. Powiedzenie sobie, że potrzebuje się pomocy – zarówno tej medycznej, jak i drugiego człowieka. Potrzebowałam na to wielu miesięcy. Na zrozumienie i zaakceptowanie tego faktu. A przede wszystkim na odpuszczenie sobie. Przestałam dowalać sobie jaka to nie jestem beznadziejna. Zachorowałam i to jest niezaprzeczalny fakt, którego nie wmarzę ze swojego życia. Teraz mogę robić wszystko, co w mojej mocy, żeby było tylko lepiej.

Nagrywając podcast „Uważaj na głowę”, dostałam pytanie, z którym pewnie jeszcze posiedzę kilka dni…

Jak długo miałam poczucie leżenia na ziemi, pokonania przez depresję?

Wydaje mi się, że półtora roku leżałam znokautowana. Wegetowałam, robiłam wszystko, co wymagało egzystencji. Pracowałam i studiowałam, ale w taki sposób, żeby przetrwać. Towarzyszył mi lęk i smutek. Do tego dochodziła złość na wszystko i wszystkich, a przede wszystkim siebie. Nasilone myśli samobójcze nie odpuszczały przez długie tygodnie. Trudności ze snem, różny stosunek do jedzenia i brak siły na codzienne czynności doskwierały mi przez wiele dni.

W czerwcu minęły dwa lata od pierwszej konsultacji psychologicznej i pierwszego potwierdzenia przez drugą osobę, że zmagam się z depresją. Za chwilę (w październiku) miną dwa lata od rozpoczęcia psychoterapii i leczenia farmakologicznego.

Często powtarzałam, że potrzebuję psychoterapii i farmakoterapii

Na poziomie racjonalnym wiem od długiego czasu, że potrzebuję psychoterapii i farmakoterapii. Jednak często się złościłam i zniechęcałam do leczenia. Wielokrotnie płakałam, że „muszę” chodzić na terapię i codziennie pamiętać o lekach. W tym roku mam trzy tygodnie przerwy od psychoterapii i po raz pierwszy, od początku leczenia, czuję, że potrzebuję psychoterapii. Czuję, że bez niej nie umiem radzić sobie z wieloma trudnościami. Nie umiem radzić sobie ze sobą. Odpadło mi 6 sesji terapeutycznych w tym miesiącu. To bardzo dużo biorąc pod uwagę, że do tej pory spotykałam się z terapeutą 2 razy w tygodniu. O swoich obawach pisałam też na Instagramie.

Czasami mam wrażenie, że nie dam rady wytrwać do końca urlopów

Już w pierwszym tygodniu byłam podłamana tym, że nie mam terapii. Nasilone myśli samobójcze wróciły, a ja chciałam się pociąć po to, żeby trafić do szpitala. Nie chciałam zostać sama, bez specjalistycznej pomocy psychologicznej. Mam wrażenie, że te trzy tygodnie przerwy trwają wieki i nigdy się nie skończą. Wahania nastroju są większe niż wcześniej, myśli samobójcze są silniejsze. Trudniejsze dni potrafią być na tyle trudne, że nie mam siły wstać z łóżka, bo wstanie do łazienki sprawia ból. Dawno nie miałam takiego stanu.

Dużo w tym czasie się zadziało – zarówno w moim życiu jak i w codzienności. Chciałabym wrócić już, natychmiast na terapię, ale na samą myśl czuję lęk. Boję się, że przyjdę i nie będę chciała rozmawiać.

Złość i lęk rozdzierają mnie od środka. Trudno jest mi sobie z nimi poradzić. Nie chcę się samookaleczać, bo wiem, że to jest rozwiązanie na moment. Później zostaną rany trudne do ukrycia, blizny i ponownie złość, że się pocięłam. Błędne koło autoagresji.

Potrzebuję farmakoterapii

O tym, że jej potrzebuje boleśnie się dowiedziałam, gdy z dnia na dzień odstawiłam leki bez wiedzy lekarza i terapeuty. To było trudne doświadczenie. Chociaż było one trudne to co jakiś czas ta chęć się pojawia. Zachowania autodestrukcyjne są moją codziennością. Trudną codziennością.

Niedawno miałam konsultację psychiatryczną, która „trafiła na dobry dzień”. Ta konsultacja psychiatryczna mnie podbudowała, bo lekarka powiedziała, że dawno mnie takiej radosnej nie słyszała. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że mam dobrze dobrane leki i jest w porządku. Jestem świadomym pacjentem, bo wiem, że w przypadku nasilonych myśli samobójczych powinnam się zgłosić do szpitala psychiatrycznego.

Długo trwało dobranie odpowiednich leków i dawek. Gdybym postanowiła odstawić leki z dnia na dzień, sama to zburzyłabym wszystko. W bardzo szybki sposób mogłabym zaprzepaścić to, co zostało wypracowane.

Mam wrażenie, że po raz pierwszy rozumiem i czuję jednocześnie, że potrzebuję psychoterapii i farmakoterapii

Nie jest to nic odkrywczego. Jednak dla mnie jest to jakiś krok do przodu. Jakiś, bo trudno jest mi go opisać. Nie mam poczucia, że terapia jest mi niepotrzebna jak to miało miejsce w zeszłym roku. Wiem i czuję, żeby dobrze funkcjonować w społeczeństwie i swojej codzienności potrzebuję pomocy specjalistycznej. Być może przeszłam ze skrajności w skrajność. Tak. Mam do tego tendencję. Kiedyś jeszcze będę stabilna, wierzę w to. Kiedyś jeszcze będzie dobrze.

Mam dwie wizje pierwszej sesji terapeutycznej po urlopie

Pierwsza jest taka, że przyjdę zestresowana i nie będę chciała rozmawiać. Zamknę się i będę cierpieć. Będę siedzieć przez 50 minut w napięciu na kanapie w gabinecie terapeuty. Oczywiście dużo wcześniej to napięcie i lęk będzie towarzyszyć. A jak już będę mówić to pominę połowę wątków i istotnych informacji z tego stresu i lęku.

Druga wizja jest taka, że zabraknie mi sesji na opowiedzenie, co działo się przez ostatnie trzy tygodnie w moim życiu, a przede wszystkim w mojej głowie.