Wyszłam ze szpitala z myślami samobójczymi i zaburzeniami snu

Po wyjściu ze szpitala, w dalszym ciągu, miałam problemy ze snem. To zabawne, bo zgłosiłam się do szpitala z myślami samobójczymi i zaburzeniami snu. Wyszłam ze szpitala z myślami samobójczymi i zaburzeniami snu. Wtedy utraciłam nadzieję na lepsze czasy.

Wypis z zaburzeniami snu

Mój pobyt w szpitalu był przedłużany, ponieważ w chwili, gdy miałam względnie ustabilizowany sen postanowili mnie wypisać i nagle przestałam spać w nocy. Znowu. Zwiększyli dawkę, wybudzałam się kilka razy w nocy. Powiedzieli mi, że to przez warunki szpitalne, pewnie coś mnie budzi, jakiś hałas – ciekawe jaki, bo spałam w stoperach w uszach. W każdym razie wypisali mnie z zaburzeniami snu. Około miesiąc liczyłam na to, że mój sen się unormuje. Powiedzieli mi, że mogę nawet schodzić z dawki. Nie dałam rady zejść, sama zwiększyłam lekko dawkę, co dało przetrwać do kolejnej konsultacji psychiatrycznej.

Pokonaliśmy zaburzenia snu

Dostałam leki, po których po raz drugi w okresie leczenia poczułam się dobrze. Spałam, potrafiłam zrobić wiele rzeczy w ciągu dnia. Problemem było łaknienie – mogłam jeść wszystko i ciągle. Największą ochotę miałam na słodycze, głównie ciastka. Ciągle byłam głodna, a nawet jak się już najadłam to miałam „na coś smaka”. Po dwóch tygodniach umówiłam się na kolejną konsultację psychiatryczną, aby to skorygować. To ważne, aby mówić o takich sprawach lekarzowi, bo to łaknienie bardzo wpływało na moje samopoczucie. Nie chciałam przytyć. Nie chciałam też odstawiać tych leków, bo dobrze na mnie wpłynęły. Lekarz zmienił mi dawkę leków, odstawił inne, przepisał probiotyki.

Przerwa w psychoterapii

Dzisiaj mijają trzy tygodnie od konsultacji psychiatrycznej i czuję się dobrze. Już nie mam takiego łaknienia. W między czasie miałam przerwę w psychoterapii, ponieważ mój terapeuta zachorował (covid-19). Przez trzy tygodnie czułam się bardzo dobrze. Mogłam zrobić wszystko. Czułam się jakbym nie miała ograniczeń. Nawet nie byłam zmęczona. Po kilku takich dniach zaczęło mnie to niepokoić. Czułam niepokój, ale jednocześnie radość, że jestem w takim stanie, że potrafię powiedzieć „dobrze się czuję” i było to szczere. Pomyślałam sobie, że po 1,5 roku mam dobrze dobrane leki.

Sądziłam, że skończyłam z myślami samobójczymi i zaburzeniami snu

Byłam na tyle podniecona tym stanem, że nie zwracałam uwagi na swoje myśli samobójcze. Wydaje mi się, że ich nie było, a jak były to przelotne. W pewnym momencie sobie pomyślałam, że kilka miesięcy temu miałam podobny stan. W sensie czułam się dobrze, a kilka tygodni później poczułam się gorzej i samodzielnie odstawiłam leki. Czy boję się powtórki scenariusza? Tak.

Jednak w dalszym ciągu czułam się dobrze. Nawet doszłam do wniosku, że dobrze sobie radzę bez psychoterapii. Tak, to jest ten moment, w którym przeszło mi przez myśl, żeby z niej zrezygnować. Mam do tego tendencje, więc to nikogo już nie dziwi. Jednak tym razem mój głos rozsądku był silniejszy i nie zrezygnowałam. Czułam, że dobrze się czuję, ale to może być tylko chwilowe, a mam wiele spraw nieprzepracowanych. Stwierdziłam, że pora wrócić do jednej sesji w tygodniu, bo kryzys został zażegnany.

Pierwsza wizyta u psychoterapeuty

Zanim nadszedł czas długo oczekiwanej sesji terapeutycznej, miałam plan, że powiem wszystko, co się u mnie wydarzyło. Serio myślałam, że będzie mi się łatwo rozmawiać, miałam takie poczucie, że to jest taki przełomowy moment w mojej terapii. Przyszłam na sesje i siedziałam cicho. Serio… Miałam wiele rzeczy do powiedzenia, ale czułam blokadę, której nie potrafiłam pokonać. Powiedziałam kilka rzeczy w czasie sesji, ale większość dzięki pomocy psychoterapeuty. Poinformowałam terapeutę, że chciałam zrezygnować – ważne jest mówić o takich zamiarach. Opowiedziałam też, że czułam się bardzo dobrze w ostatnich tygodniach, ale boję się, że to tylko chwilowe. Takie komunikaty również są potrzebne na terapii.

Oboje doszliśmy do tego, że w ciągu całej naszej współpracy to dopiero drugi raz powiedziałam, że jest dobrze. Chociaż te dobrze, znaczy lepiej niż w ostatnim czasie… Powiedziałam również, że myślałam o tym, aby wrócić do jednej sesji w tygodniu, ale pozostawiliśmy to na razie jako otwarty temat. Będziemy przyglądać się mojemu samopoczuciu.

Na nowo zaczęłam się zmagać z myślami samobójczymi

Psychoterapię mam w poniedziałki i środy. Po poniedziałkowej sesji moje samopoczucie się zepsuło, kolejnego dnia miałam myśli samobójcze. To dlatego, że zaczęłam być bardziej uważna na wszystko. Gdy nie chodziłam na terapię robiłam wszystko, żeby nie myśleć o trudnych rzeczach. Omijałam te trudne tematy u siebie. Przychodząc na terapię, chcąc nie chcąc, musiałam dotknąć trudnych aspektów mojego życia. Moja terapia nie kończy się w chwili zamknięcia za sobą drzwi gabinetu terapeuty. Cały czas pracuję z tym, o czym mówiliśmy, przeżywam, analizuję, co powiedziałam, a czego nie. Często zastanawiam się nad tym, co powiedział psychoterapeuta.

Aktualnie miewam lepsze i gorsze dni. Nie są one wspaniałe, jak miało to miejsce ostatnim czasie. Nierzadko jest tak, że czuję się na tyle źle, że nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Czuję nadmiar złości. Złości, która mnie zalewa. Czasami boję się samej siebie, bo najczęściej ta złość przeradza się w agresję. Nie chcą niczego zniszczyć i nikogo zranić kieruję ją na siebie.